Jesteśmy tacy sami… (?)
Obserwując to, co w ciągu ostatniego roku działo się w naszej spółdzielni, zdałem sobie sprawę jak łatwo niektórym z nas popaść w ułudę Pana i Władcy. Proste i (zdawać się może) oczywiste „płacę i wymagam”. I często nic już, ale to absolutnie nic nie hamuje przed opryskliwym żądaniem, natarczywym pokrzykiwaniem, opryskliwym i pozbawionym empatii „od tego Pani/Pan tu jest.
Proszę, nie zrozumcie, że to uwaga do wszystkich. Ale jest pewien zbiór oryginałów, którzy zatracili granicę zdrowego rozsądku i poczuli się Jedynymi Szefami, Władcami niewolników.
Spółdzielnia, każda, nasza nie jest wyjątkiem, to ludzie. Jednostki. Mieszkańcy, członkowie spółdzielni i pracujący w jej biurach LUDZIE. Ze swoimi prawami, godnością, której deptać nie wolno. Ze swoimi problemami, rodzinami i kłopotami. To drużyna, zespół.
W naszej spółdzielni zapanował zwyczaj feudalny. Część z tych, którzy dorwali się do smakowitej kości władzy poczuła się bogami. Mentalność zdobywcy nakazuje zawłaszczać każdą decyzyjność, każdy „stołek”, niezależnie od kompetencji, wiedzy, doświadczenia, wykształcenia. I nie znosi sprzeciwu, nawet wtedy, gdy ten spowodowany jest przepisami prawa.
Narzędzia do takiego „zarządzania” są proste – mobbing. Czy to poprzez tworzenie szkalujących pracownika treści, kolportowanie ich, czy przez straszenie zwolnieniami, izolowanie pracowników, lekceważenie…
Spółdzielnia to my wszyscy. Mieszkańcy, członkowie, pracownicy administracji, Główna Księgowa, Pani Ania, która myje korytarze, Pan Janek, którego wzywamy, gdy zapchał się odpływ w kuchni.
Kto nie rozumie tej wspólnej więzi, nie rozumie idei spółdzielczości. Staje się feudalnym „Panem” z pejczem ukręconym z wyimaginowanej mocy. Myli własne rozdęte ego z kompetencjami. A że myli? Przykłady?
Zwolnieni ostatnio (dziewięć miesięcy) przez Radę Nadzorczą:
– prezesów trzech: pierwszy „odziedziczony” wraz z resztą Zarządu przy przejmowaniu obowiązków i władzy przez nową Radę. Członkowie Zarządu składają z czasem rezygnację. Nie są w stanie współpracować z Radą. Pojawia się nowy Prezes, oddelegowany do tej funkcji członek Rady. Ten, po około dwóch miesiącach… składa rezygnację. Też nie jest w stanie z Radą współpracować. Ponad miesiąc Spółdzielnia nie ma Prezesa. 1 lutego br. Rada rozstrzyga konkurs i Prezesem zostaje kolejny członek Rady. Już po niespełna dwóch miesiącach Rada do niego „straciła zaufanie”. Za burtę.
– Główna Księgowa, zarazem kiedyś członek Zarządu tuż przed terminami najważniejszych rozliczeń i bilansów wymaganych prawem złożyła wypowiedzenie umowy o pracę, nie godząc się na pomówienia i styl zarządzania w Spółdzielni. W odpowiedzi otrzymała świadectwo pracy ze zwolnieniem dyscyplinarnym (!!!) Kontrola Państwowej Inspekcji Pracy nakazuje sprostowanie świadectwa pracy. Ale Zarząd… kto im coś będzie nakazywał?
– Szefowa Kadr (ostatnio, 14 czerwca br.) otrzymuje zwolnienie z pracy BEZ WSKAZANIA POWODU!!! Po dyskusji z członkiem Zarządu, Elżbieta Wróblewska dopisuje odręcznie „z powodu utraty zaufania”.
Dla wyjaśnienia: szefowa kadr około trzy miesiące temu wykonała polecenie służbowe – próbowała wręczyć zgodnie z prawem… wymówienie p. Wróblewskiej właśnie. W obecności świadków p. Wróblewska odmówiła przyjęcia dokumentu. Nie bo nie. Jedyne, co mogła zrobić „kadrowa” to napisać na ten temat notatkę i zebrać podpisy świadków tej sytuacji. Bo tak trzeba, żeby wykonując polecenie służbowe nie naruszyć prawa. Teraz jaśniejszy jest powód „utraty zaufania”?
Najważniejsze z punktu widzenia jakości i stabilności pracy stanowiska, to u nas wakaty.
Beztroskie i bezpodstawne wyrzucanie na bruk w czasach, gdy o pracownika – specjalistę trudniej, niż o znalezienie na chodniku tysięcy złotówek, to nie tylko kierowana nierozumnością zemsta. To sabotaż prowadzący do paraliżu pracy biur spółdzielni.
Poczujcie się teraz pracownikami naszej SM. Trudno o dobrą atmosferę pracy. A – jak mówi porzekadło – „z niewolnika nie ma dobrego pracownika”.
Pominąłem zwyczajny szacunek do ludzi.
Zapewne przypadkiem przypomniały mi się takie słowa:
„To smutne, że głupcy są tacy pewni siebie, a ludzie rozsądni tacy pełni wątpliwości.” Bertrand Russel
__Mirek Michalski